wtorek, 29 października 2013

ROZDZIAŁ 25

Z punktu widzenia Jack'a:
Doszliśmy właśnie na komisariat. Podszedłem do pierwszego lepszego policjanta i zacząłem prosić o pomoc. On zaprosił mnie do swojego gabinetu i dał mi sterty papierów do wypełnienia. Nie chciałem marnować czasu na wypełnianie tych głupot, chciałem jak najszybciej zobaczyć moją Kim, chciałem żeby była cała i zdrowa.Wypełniłem wszytko szybko i od razu powiedziałem kto jest winny porwania mojej ukochanej. Pojechaliśmy do domu Franka, ale jego tam nie było, jego rodzice powiedzieli, że jest w ich małym domku za lasem. Policjant kazał im pojechać z nami i pokazać drogę. Już tylko minuty dzieliły mnie od spotkania z Kim.
Z punktu widzenia Kim:
Frank i reszta właśnie weszli do środka. Poszli chyba sprawdzić czy już się ocknęłam. No to teraz się zacznie. Po chwili wyszli, Frank darł się na wszystkich, krzyczał, że to ich wina, i że to oni mnie nie upilnowali. Oni już tylko się tłumaczyli. O nie! Dlaczego właśnie w takim momencie zachciało mi się kichać. Nie widziałam co mam zrobić nie mogłam tego powstrzymać a wiedziałam, jak mnie usłyszą to znowu mnie zamkną. Postanowiłam uciec w głąb lasu, tak miałam większe szanse przetrwania. Biegłam przed siebie, oni najwyraźniej ruszyli za mną. Obróciłam się i w tym momencie zahaczyłam nogą o jakąś ułamaną gałąź. Serio Kim ? Serio ? Chciałam szybko wstać i biec dalej, ale w tym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu gdy się obejrzałam zobaczyłam, nikogo innego jak Franka, a w ręku miał... pistolet. Wystraszyłam się.
-No Kim teraz się policzymy- powiedział i zaczął się szyderczo uśmiechać.

No to już po mnie.Frank szedł za mną z pistoletem przyłożonym do moich pleców. Gdy doszliśmy pod domek w którym byłam wcześniej więziona ujrzałam samochód policyjny, z którego wysiedli policjanci, rodzice Franka i ... Jack. Bardzo ucieszyłam się na jego widok.
Z punktu widzenia Jack'a:
Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłem Kim i Franka, który stał za nią i chyba trzymał jej coś przy plecach, nie wiedziałem co on chce zrobić Kim. I wtedy odezwał się policjant:
-Puść dziewczynę-krzykną pierwszy policjant.Drugi w tym czasie zaczął zbliżać się do Kim i Franka. 
-Nie podchodźcie bo ją zabije-krzykną Frank.
Wystraszyłem się, już wiedziałem co Frank trzymał za plecami Kim, był to pistolet, teraz przyłożył go Kim do głowy, widziałem w jej oczach strach. 
-Frank, co ty robisz?-krzyczeli jego rodzice. Frank chyba puścił lekko Kim bo mu się wysmyknęła i zaczęła biec w moim kierunku. i w tym momencie usłyszałem strzał...

Drugi rozdział po powrocie. I jak mi idzie? Może być? Jak coś piszcie czy mam kontynuować czy skończyć bo sama nie wiem ? Czeeść ;*

poniedziałek, 28 października 2013

ROZDZIAŁ 24

Heej tak na wstępie chciałam was przeprosić i powiedzieć, że chyba kontynuować pisanie mojego bloga, cieszycie się ? ;D Ja tak ;)) I chciałam wam jeszcze powiedzieć że nawet po przeczytaniu poprzednich rozdziałów te nowe mogą się różnić drobiazgami i proszę abyście nie zwracali na to uwagi dzięki. To zaczynam.






Z punktu widzenia Jack'a:

Doszliśmy właśnie do pokoju, w którym leżał Brody. Miałem tylko nadzieję, że odzyskał już przytomność i zapamiętał, chociażby najdrobniejsze szczegóły. Wypytałem przechodzącej pielęgniarki, czy będę mógł w tej chwili porozmawiać z Brody'm. Na początku nie chciała się zgodzić, ale widziała, że mi bardzo zależy, więc dała mi 5 minut.
-Cześć-przywitałem się nerwowo.

-Cześć-wybełkotał Brody.
-Co się... co się stało w domu Kim ? -spytałem, imię Kim bardzo ciężko przeszło mi przez gardło.
-Ja...ja... nie pamiętam - wymamrotał.
-Błagam przypomnij coś sobie,cokolwiek-nalegałem.
-Pamiętam tylko jedną osobę, nie wiem kto to był, gdy uderzył mnie w głowę, słyszałem jak szedł po Kim.-opowiadał- Ona była przestraszona, słyszałem to w jej głosie, jak krzyczała-mówił dalej.

-Co krzyczała-spytałem.
-Nie wiem czy dobrze pamiętam, wydaje mi się... wydaje mi się, że krzyczała Frank-odpowiedział na moje pytanie.
Ja już nic nie mówiłem. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiałem. Już raz ten drań chciał zrobić krzywdę mojej Kim, a co jeśli teraz mu się uda ? Co będzie jeśli nie zdążę jej pomóc ? Takie pytania krążyły mi w głowie. Wyszedłem z sali Brod'iego jak oparzony. Nie zatrzymałem się nawet przy moim przyjacielu, który przez ten cały czas czekał na mnie na korytarzu.
-Jack co jest?-spytał zadyszany.
-Idziemy na policję, bo sami go nie znajdziemy-odpowiedziałem.
-Ale GO to znaczy...?-zapytał Jerry.
-Franka.

Jerry zrobił duże oczy, ale nie chciał już o nic pytać, widział, że jestem zdenerwowany i nie mam ochoty na dalszą rozmowę.
Z punktu widzenia Kim:

Ktoś wszedł to tego pomieszczenia, w którym byłam zamknięta.Podszedł do mnie i postawił koło mnie szklankę wody i dwie kanapki, i wyszedł. Gdy została znowu sama, postanowiłam kontynuować przecieranie sznura. Udało się. Sznur spadł z moich rąk na podłogę. Rozwiązałam sobie nogi i byłam już wolna... No prawie wolna. Byłabym całkiem wolna gdyby nie to, że byłam zamknięta. Nagle zobaczyłam małą szczelinę przez którą dostawało się światło, do pomieszczenia w którym przebywałam. Było zasłonięte pudłami. Odsunęłam je i zobaczyłam okno. Było małe, ale wystarczające żebym mogła się przez nie przecisnąć. Pod tym oknem leżał metalowy pręt, wzięłam go, żeby mieć się czym bronić w razie kolejnego ataku.Otworzyłam okno i wysunęłam się. Moim oczom ukazał się las. Bałam się tam wejść, no ale wolałam błąkać się po lesie niż znowu wrócić do Franka i jego bandy. Usłyszałam czyjeś głosy , więc schowałam się szybko za drzewem i obserwowałam.