Heej tak na wstępie chciałam was przeprosić i powiedzieć, że chyba kontynuować pisanie mojego bloga, cieszycie się ? ;D Ja tak ;)) I chciałam wam jeszcze powiedzieć że nawet po przeczytaniu poprzednich rozdziałów te nowe mogą się różnić drobiazgami i proszę abyście nie zwracali na to uwagi dzięki. To zaczynam.
Z punktu widzenia Jack'a:
Doszliśmy właśnie do pokoju, w którym leżał Brody. Miałem tylko nadzieję, że odzyskał już przytomność i zapamiętał, chociażby najdrobniejsze szczegóły. Wypytałem przechodzącej pielęgniarki, czy będę mógł w tej chwili porozmawiać z Brody'm. Na początku nie chciała się zgodzić, ale widziała, że mi bardzo zależy, więc dała mi 5 minut.
-Cześć-przywitałem się nerwowo.
-Cześć-wybełkotał Brody.
-Co się... co się stało w domu Kim ? -spytałem, imię Kim bardzo ciężko przeszło mi przez gardło.
-Ja...ja... nie pamiętam - wymamrotał.
-Błagam przypomnij coś sobie,cokolwiek-nalegałem.-Pamiętam tylko jedną osobę, nie wiem kto to był, gdy uderzył mnie w głowę, słyszałem jak szedł po Kim.-opowiadał- Ona była przestraszona, słyszałem to w jej głosie, jak krzyczała-mówił dalej.
-Co krzyczała-spytałem.
-Nie wiem czy dobrze pamiętam, wydaje mi się... wydaje mi się, że krzyczała Frank-odpowiedział na moje pytanie.
Ja już nic nie mówiłem. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiałem. Już raz ten drań chciał zrobić krzywdę mojej Kim, a co jeśli teraz mu się uda ? Co będzie jeśli nie zdążę jej pomóc ? Takie pytania krążyły mi w głowie. Wyszedłem z sali Brod'iego jak oparzony. Nie zatrzymałem się nawet przy moim przyjacielu, który przez ten cały czas czekał na mnie na korytarzu.
-Jack co jest?-spytał zadyszany.
-Idziemy na policję, bo sami go nie znajdziemy-odpowiedziałem.
-Ale GO to znaczy...?-zapytał Jerry.
-Franka.
Jerry zrobił duże oczy, ale nie chciał już o nic pytać, widział, że jestem zdenerwowany i nie mam ochoty na dalszą rozmowę.
Z punktu widzenia Kim:
Ktoś wszedł to tego pomieszczenia, w którym byłam zamknięta.Podszedł do mnie i postawił koło mnie szklankę wody i dwie kanapki, i wyszedł. Gdy została znowu sama, postanowiłam kontynuować przecieranie sznura. Udało się. Sznur spadł z moich rąk na podłogę. Rozwiązałam sobie nogi i byłam już wolna... No prawie wolna. Byłabym całkiem wolna gdyby nie to, że byłam zamknięta. Nagle zobaczyłam małą szczelinę przez którą dostawało się światło, do pomieszczenia w którym przebywałam. Było zasłonięte pudłami. Odsunęłam je i zobaczyłam okno. Było małe, ale wystarczające żebym mogła się przez nie przecisnąć. Pod tym oknem leżał metalowy pręt, wzięłam go, żeby mieć się czym bronić w razie kolejnego ataku.Otworzyłam okno i wysunęłam się. Moim oczom ukazał się las. Bałam się tam wejść, no ale wolałam błąkać się po lesie niż znowu wrócić do Franka i jego bandy. Usłyszałam czyjeś głosy , więc schowałam się szybko za drzewem i obserwowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz