Z punktu widzenia Jack'a:
Doszliśmy właśnie na komisariat. Podszedłem do pierwszego lepszego policjanta i zacząłem prosić o pomoc. On zaprosił mnie do swojego gabinetu i dał mi sterty papierów do wypełnienia. Nie chciałem marnować czasu na wypełnianie tych głupot, chciałem jak najszybciej zobaczyć moją Kim, chciałem żeby była cała i zdrowa.Wypełniłem wszytko szybko i od razu powiedziałem kto jest winny porwania mojej ukochanej. Pojechaliśmy do domu Franka, ale jego tam nie było, jego rodzice powiedzieli, że jest w ich małym domku za lasem. Policjant kazał im pojechać z nami i pokazać drogę. Już tylko minuty dzieliły mnie od spotkania z Kim.
Z punktu widzenia Kim:
Frank i reszta właśnie weszli do środka. Poszli chyba sprawdzić czy już się ocknęłam. No to teraz się zacznie. Po chwili wyszli, Frank darł się na wszystkich, krzyczał, że to ich wina, i że to oni mnie nie upilnowali. Oni już tylko się tłumaczyli. O nie! Dlaczego właśnie w takim momencie zachciało mi się kichać. Nie widziałam co mam zrobić nie mogłam tego powstrzymać a wiedziałam, jak mnie usłyszą to znowu mnie zamkną. Postanowiłam uciec w głąb lasu, tak miałam większe szanse przetrwania. Biegłam przed siebie, oni najwyraźniej ruszyli za mną. Obróciłam się i w tym momencie zahaczyłam nogą o jakąś ułamaną gałąź. Serio Kim ? Serio ? Chciałam szybko wstać i biec dalej, ale w tym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu gdy się obejrzałam zobaczyłam, nikogo innego jak Franka, a w ręku miał... pistolet. Wystraszyłam się.
-No Kim teraz się policzymy- powiedział i zaczął się szyderczo uśmiechać.
No to już po mnie.Frank szedł za mną z pistoletem przyłożonym do moich pleców. Gdy doszliśmy pod domek w którym byłam wcześniej więziona ujrzałam samochód policyjny, z którego wysiedli policjanci, rodzice Franka i ... Jack. Bardzo ucieszyłam się na jego widok.
Z punktu widzenia Jack'a:
Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłem Kim i Franka, który stał za nią i chyba trzymał jej coś przy plecach, nie wiedziałem co on chce zrobić Kim. I wtedy odezwał się policjant:
-Puść dziewczynę-krzykną pierwszy policjant.Drugi w tym czasie zaczął zbliżać się do Kim i Franka.
-Nie podchodźcie bo ją zabije-krzykną Frank.
Wystraszyłem się, już wiedziałem co Frank trzymał za plecami Kim, był to pistolet, teraz przyłożył go Kim do głowy, widziałem w jej oczach strach.
-Frank, co ty robisz?-krzyczeli jego rodzice. Frank chyba puścił lekko Kim bo mu się wysmyknęła i zaczęła biec w moim kierunku. i w tym momencie usłyszałem strzał...
Drugi rozdział po powrocie. I jak mi idzie? Może być? Jak coś piszcie czy mam kontynuować czy skończyć bo sama nie wiem ? Czeeść ;*
Kimi-i-Jack.lovestory
wtorek, 29 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
ROZDZIAŁ 24
Heej tak na wstępie chciałam was przeprosić i powiedzieć, że chyba kontynuować pisanie mojego bloga, cieszycie się ? ;D Ja tak ;)) I chciałam wam jeszcze powiedzieć że nawet po przeczytaniu poprzednich rozdziałów te nowe mogą się różnić drobiazgami i proszę abyście nie zwracali na to uwagi dzięki. To zaczynam.
Z punktu widzenia Jack'a:
Doszliśmy właśnie do pokoju, w którym leżał Brody. Miałem tylko nadzieję, że odzyskał już przytomność i zapamiętał, chociażby najdrobniejsze szczegóły. Wypytałem przechodzącej pielęgniarki, czy będę mógł w tej chwili porozmawiać z Brody'm. Na początku nie chciała się zgodzić, ale widziała, że mi bardzo zależy, więc dała mi 5 minut.
-Cześć-przywitałem się nerwowo.
-Cześć-wybełkotał Brody.
-Co się... co się stało w domu Kim ? -spytałem, imię Kim bardzo ciężko przeszło mi przez gardło.
-Ja...ja... nie pamiętam - wymamrotał.
-Błagam przypomnij coś sobie,cokolwiek-nalegałem.-Pamiętam tylko jedną osobę, nie wiem kto to był, gdy uderzył mnie w głowę, słyszałem jak szedł po Kim.-opowiadał- Ona była przestraszona, słyszałem to w jej głosie, jak krzyczała-mówił dalej.
-Co krzyczała-spytałem.
-Nie wiem czy dobrze pamiętam, wydaje mi się... wydaje mi się, że krzyczała Frank-odpowiedział na moje pytanie.
Ja już nic nie mówiłem. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiałem. Już raz ten drań chciał zrobić krzywdę mojej Kim, a co jeśli teraz mu się uda ? Co będzie jeśli nie zdążę jej pomóc ? Takie pytania krążyły mi w głowie. Wyszedłem z sali Brod'iego jak oparzony. Nie zatrzymałem się nawet przy moim przyjacielu, który przez ten cały czas czekał na mnie na korytarzu.
-Jack co jest?-spytał zadyszany.
-Idziemy na policję, bo sami go nie znajdziemy-odpowiedziałem.
-Ale GO to znaczy...?-zapytał Jerry.
-Franka.
Jerry zrobił duże oczy, ale nie chciał już o nic pytać, widział, że jestem zdenerwowany i nie mam ochoty na dalszą rozmowę.
Z punktu widzenia Kim:
Ktoś wszedł to tego pomieszczenia, w którym byłam zamknięta.Podszedł do mnie i postawił koło mnie szklankę wody i dwie kanapki, i wyszedł. Gdy została znowu sama, postanowiłam kontynuować przecieranie sznura. Udało się. Sznur spadł z moich rąk na podłogę. Rozwiązałam sobie nogi i byłam już wolna... No prawie wolna. Byłabym całkiem wolna gdyby nie to, że byłam zamknięta. Nagle zobaczyłam małą szczelinę przez którą dostawało się światło, do pomieszczenia w którym przebywałam. Było zasłonięte pudłami. Odsunęłam je i zobaczyłam okno. Było małe, ale wystarczające żebym mogła się przez nie przecisnąć. Pod tym oknem leżał metalowy pręt, wzięłam go, żeby mieć się czym bronić w razie kolejnego ataku.Otworzyłam okno i wysunęłam się. Moim oczom ukazał się las. Bałam się tam wejść, no ale wolałam błąkać się po lesie niż znowu wrócić do Franka i jego bandy. Usłyszałam czyjeś głosy , więc schowałam się szybko za drzewem i obserwowałam.
Z punktu widzenia Jack'a:
Doszliśmy właśnie do pokoju, w którym leżał Brody. Miałem tylko nadzieję, że odzyskał już przytomność i zapamiętał, chociażby najdrobniejsze szczegóły. Wypytałem przechodzącej pielęgniarki, czy będę mógł w tej chwili porozmawiać z Brody'm. Na początku nie chciała się zgodzić, ale widziała, że mi bardzo zależy, więc dała mi 5 minut.
-Cześć-przywitałem się nerwowo.
-Cześć-wybełkotał Brody.
-Co się... co się stało w domu Kim ? -spytałem, imię Kim bardzo ciężko przeszło mi przez gardło.
-Ja...ja... nie pamiętam - wymamrotał.
-Błagam przypomnij coś sobie,cokolwiek-nalegałem.-Pamiętam tylko jedną osobę, nie wiem kto to był, gdy uderzył mnie w głowę, słyszałem jak szedł po Kim.-opowiadał- Ona była przestraszona, słyszałem to w jej głosie, jak krzyczała-mówił dalej.
-Co krzyczała-spytałem.
-Nie wiem czy dobrze pamiętam, wydaje mi się... wydaje mi się, że krzyczała Frank-odpowiedział na moje pytanie.
Ja już nic nie mówiłem. Właśnie takiej odpowiedzi się obawiałem. Już raz ten drań chciał zrobić krzywdę mojej Kim, a co jeśli teraz mu się uda ? Co będzie jeśli nie zdążę jej pomóc ? Takie pytania krążyły mi w głowie. Wyszedłem z sali Brod'iego jak oparzony. Nie zatrzymałem się nawet przy moim przyjacielu, który przez ten cały czas czekał na mnie na korytarzu.
-Jack co jest?-spytał zadyszany.
-Idziemy na policję, bo sami go nie znajdziemy-odpowiedziałem.
-Ale GO to znaczy...?-zapytał Jerry.
-Franka.
Jerry zrobił duże oczy, ale nie chciał już o nic pytać, widział, że jestem zdenerwowany i nie mam ochoty na dalszą rozmowę.
Z punktu widzenia Kim:
Ktoś wszedł to tego pomieszczenia, w którym byłam zamknięta.Podszedł do mnie i postawił koło mnie szklankę wody i dwie kanapki, i wyszedł. Gdy została znowu sama, postanowiłam kontynuować przecieranie sznura. Udało się. Sznur spadł z moich rąk na podłogę. Rozwiązałam sobie nogi i byłam już wolna... No prawie wolna. Byłabym całkiem wolna gdyby nie to, że byłam zamknięta. Nagle zobaczyłam małą szczelinę przez którą dostawało się światło, do pomieszczenia w którym przebywałam. Było zasłonięte pudłami. Odsunęłam je i zobaczyłam okno. Było małe, ale wystarczające żebym mogła się przez nie przecisnąć. Pod tym oknem leżał metalowy pręt, wzięłam go, żeby mieć się czym bronić w razie kolejnego ataku.Otworzyłam okno i wysunęłam się. Moim oczom ukazał się las. Bałam się tam wejść, no ale wolałam błąkać się po lesie niż znowu wrócić do Franka i jego bandy. Usłyszałam czyjeś głosy , więc schowałam się szybko za drzewem i obserwowałam.
poniedziałek, 15 lipca 2013
INFO xD
Hejka, mam do was pytanie, chodzi o to , że długo mnie tu nie było i zaniedbałam tego bloga. Czy chcecie, żebym pisała go dalej ? Czy może pisać innego ? Sama nie umiem podjąć tej decyzji, a więc pozostawiam ją wam. Piszcie pod tym postem co mam zrobić. Pozdrawiam i dziękuje tym, którzy czytają i czytali te bazgroły. Zuzaa ;**
niedziela, 26 maja 2013
ROZDZIAŁ 23
Zostałem sam w domu Kim, Brodi'ego zabrało pogotowie, Max u kolegi a mojej Kim nigdzie nie ma. Mijały kolejne minuty a Jerry'ego jeszcze nie było, gdzie on tak długo jest. W tej samej chwili wpadł Jerry.
-Jack co jest?-spytał spokojnie.
Ja nie odpowiadałem. Jego oczy skierowały się na miejsce w którym leżał Brody, a dokładniej na wielką kałużę krwi.
-Jack co do cholery się tu stało?-teraz krzyknął.
-Nie wiem-wymamrotałem.
-Jak to nie wiesz?-krzyczał na mnie przyjaciel.
Z punktu widzenia Jerry'ego:
Przyszedłem do domu Kim. Pierwsze co zobaczyłem to Jack, a obok niego wielką kałużę krwi.-Jezu co się tu stało- myślałem. Jack był cały roztrzęsiony. Krzyczałem na niego, a on nic nie odpowiadał bałem się czy nie zrobił nic głupiego.
-Jack opowiedz co tu się stało-powiedziałem już spokojniej.
On opowiedział mi całą historię. Zrobiło mi się duszno, nie miałem pojęcia co mam zrobić. Podszedłem do przyjaciela i go przytuliłem.
Gdy już się ogarneliśmy postanowiliśmy pójść na policję.
-Czekaj mam lepszy pomysł-krzyknął nagle Jack.
-Co ?-powiedziałem krótko.
-Pójdziemy najpierw do Brody'iego-krzyknął zadowolony z siebie Jack.
-Po co?-spytałem.
-Może wie co się tu stało-wytłumaczył mi.
To nie był zły pomysł, ale może lepiej nic nie robić na własną rękę, to spostrzeżenie mogłem zostawić tylko dla siebie bo wiedziałem że mój przyjaciel zrobi to co on będzie chciał. Ruszyliśmy więc w drogę do szpitala.
Z punktu widzenia Kim:
Słup do którego byłam przywiązana był nawet ostry, a sznury którymi były związane moje ręce nie były bardzo grubę, więc spróbowałam je przepiłować i tak nie miałam nic innego do roboty. Nagle usłyszałam jakieś głosy, chyba z innego pomieszczenia, ale zaraz ucichły. Teraz słyszałam już tylko czyjeś kroki a po chwili otwierające drzwi. Przestraszyłam się, serce zaczęło mi mocno walić, chyba lepiej będzie jak będę udawała nieprzytomną. Tak też zrobiłam.
Z punktu widzenia Jack'a:
Droga do szpitala minęła mi na przemyśleniach, i próbie odpowiedzi na wszystkie pytania jakie sobie zadawałem. Gdzie jest Kim? Czy ona żyje? Co zrobię jak jej się coś stało? i wiele wiele innych. W tej właśnie chwili stanęliśmy u drzwi do pokoju w którym leżał Brody.
Jeju jak mnie tu już dawno nie było ;( Przepraszam was, ale mam masę problemów w domu i w szkole, a teraz jeszcze oceny trzeba poprawiać masakra po prostu jeszcze raz przepraszam, KOCHAM WAS WASZA ZUZAA :** <3
-Jack co jest?-spytał spokojnie.
Ja nie odpowiadałem. Jego oczy skierowały się na miejsce w którym leżał Brody, a dokładniej na wielką kałużę krwi.
-Jack co do cholery się tu stało?-teraz krzyknął.
-Nie wiem-wymamrotałem.
-Jak to nie wiesz?-krzyczał na mnie przyjaciel.
Z punktu widzenia Jerry'ego:
Przyszedłem do domu Kim. Pierwsze co zobaczyłem to Jack, a obok niego wielką kałużę krwi.-Jezu co się tu stało- myślałem. Jack był cały roztrzęsiony. Krzyczałem na niego, a on nic nie odpowiadał bałem się czy nie zrobił nic głupiego.
-Jack opowiedz co tu się stało-powiedziałem już spokojniej.
On opowiedział mi całą historię. Zrobiło mi się duszno, nie miałem pojęcia co mam zrobić. Podszedłem do przyjaciela i go przytuliłem.
Gdy już się ogarneliśmy postanowiliśmy pójść na policję.
-Czekaj mam lepszy pomysł-krzyknął nagle Jack.
-Co ?-powiedziałem krótko.
-Pójdziemy najpierw do Brody'iego-krzyknął zadowolony z siebie Jack.
-Po co?-spytałem.
-Może wie co się tu stało-wytłumaczył mi.
To nie był zły pomysł, ale może lepiej nic nie robić na własną rękę, to spostrzeżenie mogłem zostawić tylko dla siebie bo wiedziałem że mój przyjaciel zrobi to co on będzie chciał. Ruszyliśmy więc w drogę do szpitala.
Z punktu widzenia Kim:
Słup do którego byłam przywiązana był nawet ostry, a sznury którymi były związane moje ręce nie były bardzo grubę, więc spróbowałam je przepiłować i tak nie miałam nic innego do roboty. Nagle usłyszałam jakieś głosy, chyba z innego pomieszczenia, ale zaraz ucichły. Teraz słyszałam już tylko czyjeś kroki a po chwili otwierające drzwi. Przestraszyłam się, serce zaczęło mi mocno walić, chyba lepiej będzie jak będę udawała nieprzytomną. Tak też zrobiłam.
Z punktu widzenia Jack'a:
Droga do szpitala minęła mi na przemyśleniach, i próbie odpowiedzi na wszystkie pytania jakie sobie zadawałem. Gdzie jest Kim? Czy ona żyje? Co zrobię jak jej się coś stało? i wiele wiele innych. W tej właśnie chwili stanęliśmy u drzwi do pokoju w którym leżał Brody.
Jeju jak mnie tu już dawno nie było ;( Przepraszam was, ale mam masę problemów w domu i w szkole, a teraz jeszcze oceny trzeba poprawiać masakra po prostu jeszcze raz przepraszam, KOCHAM WAS WASZA ZUZAA :** <3
wtorek, 30 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 22
Z PUNKTU WIDZENIA JACK'A:
Kim uciekła do domu, a z nią pobiegł ten nowy jak on.... a tak Brody. Kocham Kim i nie pozwolę by ten pajac był dla niej kimś więcej niż kolegą. Postanowiłem pójść zobaczyć co się dzieje u niej w domu. Całą drogę rozmyślałem co jej powiem, przecież ona nie chce mnie znać, ale ja ją kocham. Ona o tym wie, ale... no właśnie ale...., zawsze jest jakieś ale. Byłem już pod domem mojej Kimi. Przestraszyłem się bo zobaczyłem otwarte drzwi. Wpadłem do domu jak oparzony. Pierwsze co zobaczyłem to zakrwawiony Brody. Znowu się przestraszyłem.
-Gdzie jest Kim?!?!- krzyczałem na cały dom.
Nikt mi nie odpowiedział, bo niby kto miał to zrobić, Brody leży cały we krwi, a nikogo innego tu nie ma. Postanowiłem się ogarnąć i zobaczyć co z Brody'm. Leżał na podłodze, ale oddychał. Zadzwoniłem na pogotowie, przyjechali dosyć szybko. Sprawdziłem resztę domu, nikogo nie było. A gdzie Max ? -pomyślałem. Zadzwoniłem do niego i w ten sposób dowiedziałem się, że nocuje u kolegi. Jeden problem mniej. No tak ale co z Kim ? Gdzie ona jest ? Co się z nią dzieje ? Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć na te pytania. Nie wiedziałem co robić, w końcu postanowiłem pójść na policję, ale sam nie byłem w stanie tego zrobić. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Jerry'ego.
-Yo stary co jest ? -zapytał przyjaciel.
-Jerry przyjdź szybko do mnie- mówiłem pospiesznie.
-Ej ale co jest? -spytał.
-Przyjdź to ci wyjaśnię -krzyknąłem.
W tej też chwili rozłączyłem się. Nie miałem ochoty z nikim gadać, ale sam sobie nie poradzę, potrzebuje wsparcia.
Kim uciekła do domu, a z nią pobiegł ten nowy jak on.... a tak Brody. Kocham Kim i nie pozwolę by ten pajac był dla niej kimś więcej niż kolegą. Postanowiłem pójść zobaczyć co się dzieje u niej w domu. Całą drogę rozmyślałem co jej powiem, przecież ona nie chce mnie znać, ale ja ją kocham. Ona o tym wie, ale... no właśnie ale...., zawsze jest jakieś ale. Byłem już pod domem mojej Kimi. Przestraszyłem się bo zobaczyłem otwarte drzwi. Wpadłem do domu jak oparzony. Pierwsze co zobaczyłem to zakrwawiony Brody. Znowu się przestraszyłem.
-Gdzie jest Kim?!?!- krzyczałem na cały dom.
Nikt mi nie odpowiedział, bo niby kto miał to zrobić, Brody leży cały we krwi, a nikogo innego tu nie ma. Postanowiłem się ogarnąć i zobaczyć co z Brody'm. Leżał na podłodze, ale oddychał. Zadzwoniłem na pogotowie, przyjechali dosyć szybko. Sprawdziłem resztę domu, nikogo nie było. A gdzie Max ? -pomyślałem. Zadzwoniłem do niego i w ten sposób dowiedziałem się, że nocuje u kolegi. Jeden problem mniej. No tak ale co z Kim ? Gdzie ona jest ? Co się z nią dzieje ? Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć na te pytania. Nie wiedziałem co robić, w końcu postanowiłem pójść na policję, ale sam nie byłem w stanie tego zrobić. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Jerry'ego.
-Yo stary co jest ? -zapytał przyjaciel.
-Jerry przyjdź szybko do mnie- mówiłem pospiesznie.
-Ej ale co jest? -spytał.
-Przyjdź to ci wyjaśnię -krzyknąłem.
W tej też chwili rozłączyłem się. Nie miałem ochoty z nikim gadać, ale sam sobie nie poradzę, potrzebuje wsparcia.
niedziela, 28 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 21
A należał do Brody'iego. Wołał mnie, ale ja nie chciałam schodzić, nie chciałam się z nikim spotkać, z nikim rozmawiać. Jednym słowem nie miałam na nic siły. Dalej słyszałam wołanie Brody'iego, nie dawał za wygraną, ale ja też nie, nie schodziłam na dół, siedziałam bez ruchu. Nagle krzyk ucichł. Usłyszałam coś, typu uderzenie i upadek. Przeraziłam się, nie wiedziałam co się stało na dole, ale dalej nie ruszałam się z miejsca. Przez głuchą ciszę przedzierał się tylko skrzyp schodów-ktoś szedł na górę. Przestraszyłam się, wiedziałam, że mój brat jest u kolegi przynajmniej jemu nic nie grozi. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle do mojego pokoju wparował Frank. Tak Frank, ten debil, który ostatnio o mało co nie zrobił mi krzywdy na całe życie. Strasznie się przestraszyłam, serce waliło mi jak szalone.
-No Kimiś znowu się spotykamy-powiedział z głupim uśmieszkiem.
-Nie mów tak do mnie-krzyknęłam-Co ty chcesz zrobić-spytałam.
-Nie bój się to nie będzie boleć-powiedział dalej się uśmiechając.
-Nie masz prawa mnie tknąć- krzyczałam.
-Bo kto mi zabroni- spytał z ironią- twój chłopak, widziałem go po drodze z jakimś plastikiem, twój nowy kolega-leży zakrwawiony na dole-kontynuował- nie ma kto ci pomóc Kimiś-śmiał mi się prosto w twarz.
Nie chciałam płakać, okazać słabości. Muszę być silna, przynajmniej chciałam, bo po chwili poczułam tylko mocny ból głowy i odleciałam, zapadłam w sen.
Nie wiem ile czasu byłam nie przytomna, ale jak się obudziłam to chyba wolałam być nie przytomna, niż siedzieć sama w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Byłam przywiązana do jakiegoś słupa. Nie mogłam się ruszyć, próbowałam wstać, ale po chwili opadłam bez sił na podłogę. Przez głowę przechodziło mi tysiące myśli. Najważniejsze z nich to te gdzie jestem, i czy kiedykolwiek stąd wyjdę.
Wiem kolejny krótki rozdział i oczywiście pewnie bez sensu. Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale nie mam czasu jakoś ostatnio i pomysłów mało. Dziękuję tym osobom, które czytają i KOCHAM was za to. Pozdrawiam wasza ZUZAA. :D
-No Kimiś znowu się spotykamy-powiedział z głupim uśmieszkiem.
-Nie mów tak do mnie-krzyknęłam-Co ty chcesz zrobić-spytałam.
-Nie bój się to nie będzie boleć-powiedział dalej się uśmiechając.
-Nie masz prawa mnie tknąć- krzyczałam.
-Bo kto mi zabroni- spytał z ironią- twój chłopak, widziałem go po drodze z jakimś plastikiem, twój nowy kolega-leży zakrwawiony na dole-kontynuował- nie ma kto ci pomóc Kimiś-śmiał mi się prosto w twarz.
Nie chciałam płakać, okazać słabości. Muszę być silna, przynajmniej chciałam, bo po chwili poczułam tylko mocny ból głowy i odleciałam, zapadłam w sen.
Nie wiem ile czasu byłam nie przytomna, ale jak się obudziłam to chyba wolałam być nie przytomna, niż siedzieć sama w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Byłam przywiązana do jakiegoś słupa. Nie mogłam się ruszyć, próbowałam wstać, ale po chwili opadłam bez sił na podłogę. Przez głowę przechodziło mi tysiące myśli. Najważniejsze z nich to te gdzie jestem, i czy kiedykolwiek stąd wyjdę.
Wiem kolejny krótki rozdział i oczywiście pewnie bez sensu. Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale nie mam czasu jakoś ostatnio i pomysłów mało. Dziękuję tym osobom, które czytają i KOCHAM was za to. Pozdrawiam wasza ZUZAA. :D
wtorek, 16 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 20
Miałam super pomysł, trochę chamski ale to nic. Przytoczę jeszcze raz całą sytuację stoję sobie i gadam z Brody'im i nagla usłyszałam głos Jack'a.
-Kim, porozmawiajmy-krzyczał błagalnie.
-Brody możesz coś dla mnie zrobić-spytałam pośpiesznie bo Jack już był prawie przy nas.
-Pewnie Kimi-no nie nazwał mnie Kimi dobra potem coś z tym zrobię.
-Pocałuj mnie-powiedziałam szeptem.
-Ale, że tu, teraz- pytał rozkojarzony.
-Tak proszę cię,szybko-prosiłam nadal szeptem.
I stało się, Jack właśnie do nas dobiegł, gdy Brody pocałował mnie. Oczywiście nie oddałam żadnego jego pocałunku, ale chyba nie zauważył.
-Kim co ty robisz- krzyknął Jack.
-Coś ci nie pasuję- spytałam zła, ale zadowolona z siebie.
-Tak jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę, żeby jakiś obcy typ całował cię-krzykną Jack.
-Nie jesteśmy już razem, mnie całował, a może to ja go pocałowałam nie pomyślałeś o tym?-spytałam zła.
-Co to ma znaczyć-krzyknął Brody.
-Zaraz ci wytłumaczę- i w tym momencie opowiedziałam mu całą historię która miała miejsce w tym tygodniu, po czym rozpłakałam się i uciekłam do domu.
Nie chciało mi się już żyć, kochałam Jack'a, a on mnie zdradzał z plastikowymi dziuniami. Nie wiem czy on coś do mnie czuje. Muszę się tego dowiedzieć. Już wybierałam numer do niego gdy nagle usłyszałam znajomy głos na dole. Był bardzo znajomy, a należał do...
-Kim, porozmawiajmy-krzyczał błagalnie.
-Brody możesz coś dla mnie zrobić-spytałam pośpiesznie bo Jack już był prawie przy nas.
-Pewnie Kimi-no nie nazwał mnie Kimi dobra potem coś z tym zrobię.
-Pocałuj mnie-powiedziałam szeptem.
-Ale, że tu, teraz- pytał rozkojarzony.
-Tak proszę cię,szybko-prosiłam nadal szeptem.
I stało się, Jack właśnie do nas dobiegł, gdy Brody pocałował mnie. Oczywiście nie oddałam żadnego jego pocałunku, ale chyba nie zauważył.
-Kim co ty robisz- krzyknął Jack.
-Coś ci nie pasuję- spytałam zła, ale zadowolona z siebie.
-Tak jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę, żeby jakiś obcy typ całował cię-krzykną Jack.
-Nie jesteśmy już razem, mnie całował, a może to ja go pocałowałam nie pomyślałeś o tym?-spytałam zła.
-Co to ma znaczyć-krzyknął Brody.
-Zaraz ci wytłumaczę- i w tym momencie opowiedziałam mu całą historię która miała miejsce w tym tygodniu, po czym rozpłakałam się i uciekłam do domu.
Nie chciało mi się już żyć, kochałam Jack'a, a on mnie zdradzał z plastikowymi dziuniami. Nie wiem czy on coś do mnie czuje. Muszę się tego dowiedzieć. Już wybierałam numer do niego gdy nagle usłyszałam znajomy głos na dole. Był bardzo znajomy, a należał do...
Wiem, krótki rozdział i pewnie nudny jak każdy inny. Mamy do was pytanie jak myślicie kto przyszedł do KIM odpowiedzi w komentarzach ;p. KOCHAM WAS ZUZAA. <33333
Subskrybuj:
Posty (Atom)