...Kim ja,ja,ja. Kurde Kim, ja, to znaczy się my nie możemy spotykać,przyjaźnić- wydukał Jack.
-Słucham ? Ale dlaczego ? -wykrzyknęłam zła.
-Kim kocham cię nie będę tego ukrywał, ale nie chcę cię skrzywdzić, nie mogę- mówił, a w jego oczach widziałam smutek.
-I nie skrzywdzisz, Jack, też cię kocham, nie zostawiaj mnie- mówiłam już przez łzy, prawie krzyczałam!
-Nie Kim, nie mogę cię skrzywdzić-rzucił i wyszedł.
Właśnie wyszedł, jak on mógł, ja stałam w salonie i patrzyłam się jak on odchodzi, potem poszłam do siebie do pokoju i przepłakałam cały dzień. Nawet Max nie marudził, że jest głody. Gdy się trochę uspokoiłam była już 15. Miałam iść na trening do dojo na 16:30, ale nie wiedziałam czy chce się spotkać z Jackiem, więc postanowiłam jednak sobie dziś odpuścić.
Z PUNKTU WIDZENIA JACKA:
Było mi przykro bo nie mogłem Kim powiedzieć prawdy mam nadzieję, że mi odpuści, bo może się jej coś stać. Pożyczałem kiedyś pieniądze od takich dziwnych gości oddałem im kasę, ale dzień po terminie, więc zażądali odsetek. Widzieli mnie z Kim, widzieli jak na nią patrzę, wiedzieli, że ją kocham, więc powiedzieli,że jak im nie oddam pieniędzy to zrobią coś Kim.Bałem się o nią, nie mogłem rozmawiać z nią
, być blisko niej mimo, że ją tak bardzo kochałem. Miałem nadzieję, że nie będzie chciała znać prawdy bo nie chcę jej o tym mówić.Nie mogę pozwolić aby coś jej się stało. O kurde już 16:15 za 15 minut zaczyna się trening, oby Kim na nim była, kurczę nie wiem czy zdążę. Przebrałem się szybko i pobiegłem do dojo jak najszybcie umiałem. Niestety Kim tam nie było, nie dziwię się jej, też nie chciał bym siebie znać. Na początku treningu Rudy (nasz sensej) pokazywał różne ciosy, a potem urządził sparingi. Ja walczyłem z Jerry'm a Milton z Eddie'm. Wygrałem oczywiście ja, a tym drugim sparingu wygrał Eddie.Gdy wróciłem z dojo wszedłem na facebooka, ale nie spodziewałem się tam takiej wiadomości...
Wszystkim, którzy czytają mojego bloga życzę wesołych, zdrowy i spędzonych w gronie rodzinnym świąt Wielkiej Nocy i duużo śniegu na lany poniedziałek ;))
Z punktu widzenia Kim:
Byłam już tak zmęczona i przestraszona tymi nocnymi wydarzeniami, że pamiętam tylko tyle: wtuliłam się mocno w Jack'a i zasnęłam. Gdy się rano obudziłam, co mnie zdziwiło nie byłam na kanapie w salonie tylko w swoim pokoju i w swoim łóżku,ale Jack'a nie było obok mnie.Zasmuciło mnie to trochę, bo gdy przypomniały mi się wydarzenia z nocy to chciało mi się płakać. Chciałam by Jack był zawsze blisko mnie, przy nim czuję się bezpieczna.No cóż bywa. Gdy spojrzałam na zegarek w komórce była 8:00. Że co 8:00?? Nie spałam pół nocy i do tego wstałam o 8:00, masakra-pomyślałam. Postanowiłam pójść się wykąpać i przebrać w czyste ciuchy, ale zanim to uczyniłam poszłam zobaczyć czy Max jeszcze śpi. No właśnie Max. Przecież on spał u mnie. Pewnie Jack go przeniósł, bo mój brat spał jeszcze w swoim łóżku. Gdy się wykąpałam, poszłam na dół zrobić śniadanie. Widok, który tam ujrzałam zostanie mi w pamięci na zawszę. W kuchni zastałam Jack'a gotującego. Chciało mi się śmiać bo nie przypuszczałam, że kiedykolwiek zobaczę by jakiś chłopak gotował. Co prawda mi też to za dobrze nie wychodzi, ale nikt nie narzeka. Tak sobie myślałam do czasu gdy Jack mnie z nich nie wyrwał.
-O hej jak się spało ?-zapytał z uśmiechem.
-Hej dobrze,a tobie? -też się uśmiechnęłam.
-No hmm...-zamyślił się.
-No nie mów, że nie spałeś-powiedziałam trochę zła.
-No jakoś nie było czasu- powiedział.
-Nie spałeś całą nocy i jeszcze jesteś w stanie robić śniadanie ?
-Oj tam, lubię gotować. Już się tak nie bulwersuj i wołaj Max'a na śniadanie.
Tak też zrobiłam. Śniadanie było bardzo dobre. Nie wspomniałam wcześniej, że dziś jest sobota.
Dzień wolny i to dziś jest kolejny trening w dojo. Gdy już było po śniadaniu Max poszedł do siebie, a ja z Jack'iem zostałam w kuchni. Panowała straszna cisza, którą postanowiłam przerwać.
-Jack dziękuję- powiedziałam.
-Za co ?-spytał z uśmiechem.
-Za to, że mnie nie zostawiłeś,że przyszedłeś , za to że jesteś.
Jack się tylko uśmiechnął podszedł do mnie przytulił mnie i pocałował
. Ta chwila była chyba najlepszą chwilą w moim życiu.
-Kim ja przepraszam- powiedział zmieszany Jack.
Ja nic nie odpowiedziałam tylko się do niego przytuliłam. Jack był taki piękny jego usta, nos,oczy a oczy w szczególności. Miały kolor czekolady, którą kocham. Gdy tylko się w nie patrzyłam traciłam panowanie nad sobą, mówiłam i robiła to o czym pomyślałam i nie miałam nad tym kontroli. Chyba się w nim zakochałam, zauważyłam pierwsze objawy już wcześniej ale nie chciałam się sama przed sobą przyznać, że go kocham. Tak sobie myślała, aż nagle Jack zaczął rozmowę.
-Kim muszę ci coś powiedzieć-zaczął- wiesz gdy cię pierwszy raz ujrzałem coś mnie uderzyło w serce,a teraz za każdym razem gdy cię widzę biję mocniej, niż gdy cię przy mnie nie ma. Jesteś piękna, inna niż wszystkie dziewczyny, wiem, że znamy się dopiero kilka dni, ale uwierz mi Kim muszę ci to powiedzieć, Kim ja, ja, ja ....
To co się działo w nocy przeszło me najśmielsze oczekiwania. Spałam sobie smacznie gdy nagle do mojego pokoju wpadł mój brat,cały przestraszony i zapłakany.
Kim,Kim chyba ktoś jest w domu słyszałem jakieś kroki i jak coś się przewracało-wymamrotał-Kim strasznie się boje.
-Nie bój się, nie ma czego pewnie ci się przyśniło- uśmiechnęłam się do niego, ale nie chciałam odsyłać Max'a z kwitkiem i powiedziałam żeby spał dziś ze mną.
Gdy Max już zasnął teraz ja usłyszałam pukanie do drzwi, wystraszyłam się. Nie schodziłam na dół, lecz pukanie po chwili stało się mocniejsze. Ja dalej nic z tym nie robiłam.Po chwili hałas ustał. Już prawię zasypiałam gdy nagle...Usłyszałam dźwięk wyważanych drzwi. Ktoś wszedł do środka, ale z tego co słyszałam była to jedna osoba. Teraz to ja się strasznie bałam. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Postanowiłam przełamać strach i sprawdzić co się dzieje na dole. To mój dom, i nie pozwolę żeby ktoś sobie bezprawnie po nim chodził. Mówiłam sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze. Gdy zeszłam na dół myślałam że to sen. Zobaczyłam tam...Franka!!. Nie chciałam, żeby mnie zobaczył, ale mi się to nie udało. Gdy się to tylko stało od razu pociągnął mnie i popchnął na kanapę. Znowu poczułam, że oczy napełniają mi się łzami. Frank zaczął mnie dotykać, próbowałam go odepchnąć, ale był za silny. Nie chciałam krzyczeć, bo bym obudziła Max'a. Teraz zaczął się do mnie przystawiać. Błagałam by ktoś go powstrzymał i w tej chwili w drzwiach ujrzałam...Jack'a.Ucieszyłam się.
Z punktu widzenia Jack'a:
Było przed 4 w nocy gdy usłyszałem jakiś straszny hałas dobiegający z zewnątrz. Gdy wyjrzałem przez okno zobaczyłem wyważone drzwi u Kim. Wiedziałem, że jest sama z bratem, więc postanowiłem się szybko ubrać i pójść sprawdzić, co się tam dzieje. Zrobiłem to dość szybko po 5 minut później byłem już u Kim.To co tam zobaczyłem, było nie do pomyślenia. Zastałem tam Franka, który dobierał się do Kim. Bez namysłu rzuciłem się na tego zboczeńca i wywaliłem go z domu Kim, gdy podszedłem do niej była cała roztrzęsiona i zapłakana.
-Kimi nic ci nie zrobił ? -zapytałem.
-Nie,na szczęście, nic-mówiła jąkając się-Jack dziękuję, znowu-dodała dalej płacząc.
-Nie masz za co dziękować Kim, gdyby ci się coś stało, zabił bym go-powiedziałem zły.
-Dziękuję ci za to że jesteś-już tylko lekko chlipała.
Ja się tylko ciepło do niej uśmiechnąłem. Po chwili Kim wtuliła się we mnie i...zasnęła. Zaraz ja też już spałem.
Hej, mam do was prośbę, jak ktokolwiek to czyta, to komentujcie, bo nie wiem czy mam dalej pisać, czy was zanudzam, czy mam usunąć bloga. Z góry dzięki.
Gdy weszłam do domu, rodziców nie było, a na kanapie siedział tylko mój brat Max. Mama zostawiła mi kartkę z napisem ''Kochanie musieliśmy nagle wyjechać, bo babcia zachorowała i nie da sobie sama rady. Jesteś już duża mam nadzieję,że dobrze zajmiesz się domem i bratem. Pieniądze macie w skrytce. Mama''
Jak wróciłam do domu była 16. Poszłam się wykąpać, a potem zrobiłam tosty dla siebie i brata. Po zjedzeniu postanowiłam włączyć laptopa. Weszłam na facebooka a tam 5 zaproszeń: od Jack'a, Jerry'ego, Miltona, Eddi'ego i... Franka.Tego ostatniego nie przyjęłam, to chyba oczywiste.Na fejsie był akurat Jack, i to właśnie on zaczął pierwszy rozmowę:
-Hej Kimi ;*- gdy to przeczytałam, uśmiechnęłam się sama do siebie, Kimi jak słodko hihi ;pp.
-Hej, hej ;*
-Co tam? Jak tam w domu?
-A dobrze, siedzę sama, bo rodzice wyjechali do babci, może wpadniesz?- tak jakoś mi się wyrwało.
-A chciałabyś?
-Pewnie ;))
-To zaraz będę papa ;**
-Do zobaczonka ;*
Gdy odeszłam od komputera było po 20.Nie minęło 10 minut, a Jack był już u mnie. Postanowiliśmy, że obejrzymy jakiś film, padło na horror. Zrobiłam popcorn i wlałam soku. Film się zaczął. W strasznych momentach wtulałam się w Jack'a jak w pluszowego misia. Było bardzo fajnie. Niestety nie skończyłam filmu, bo zasnęłam i to na... kolanach Jack'a. Gdy się obudziłam była 9:00,a Jack jeszcze spał. Nie chciałam
go budzić, więc po cichu wstałam i poszłam się wykąpać. Gdy zeszłam na dół już ubrana Jack'a nie było w salonie, był zaś w kuchni. Zdziwiło mnie to. Zrobił śniadanie, specjalnie dla mnie. Jak słodko. Ucieszyłam się jak głupi do sera. Chciałam mu pomóc, ale on wygonił mnie z kuchni i kazał usiąść przy stole. Za chwile wszedł z talerzem pełnym naleśników. Uwielbiam naleśniki, skąd on wiedział? Może zgadł, i znowu uśmiechnęłam się do siebie. Gdy zjedliśmy Jack musiał iść do siebie przygotować się do szkoły. Ja byłam już gotowa. Poszłam obudzić brata. Po kilku minutach a była już 11, Max był gotowy. Odprowadziłam go do jego szkoły, a sama ruszyłam w kierunku mojej, w połowie drogi dołączył do mnie Jack. Początek roku minął szybko już o 13:30 byłam w domu. Poszłam się wykąpać, a potem zrobiłam obiad- spaghetti. Po tym wszystkim była już 15:30. Dopiero sobie przypomniałam, że miałam iść do dojo na 16:30.Było tam bardzo fajnie i miło, potem jeszcze poszliśmy do tej knajpki co wczoraj a gdy wróciłam do domu była 19. Byłam nie wsypana i wykąpałam się tylko i poszłam spać. To co się działo w nocy....
Nie wiem czy ktokolwiek czyta, te nudy co piszę ale może jednak jest taka osoba :D
Postanowiłam wrócić do domu.Gdy oświadczyłam to chłopakom, nie byli zadowoleni, ja zresztą też nie za bardzo, bo ich polubiłam, a najbardziej Jack'a . No ale jutro przecież szkoła i on też tam będzie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Kimi, może cię odprowadzić-zaproponował mi Jack.
-Jak chcesz-powiedziałam.
Uśmiechnęłam się do niego co znaczyło tak bardzo chcę. On chyba zrozumiał. Pożegnaliśmy się z chłopakami i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przed galerią stała banda jakichś chłopaków, nie wyglądali miło. Nagle jeden z nich do nas podszedł.
-Hej piękna- zaczął- Jestem Frank - dodał i podszedł do mnie.
Nie odpowiedziałam mu. Przybliżył się jeszcze bardziej. Spróbował mnie objąć, ale ja na szczęście, (przynajmniej moje) zdążyłam się odsunąć.On znowu zaczął się do mnie przysuwać. Rzuciłam znaczące spojrzenie na Jack'a. Chciałam żeby mi pomógł.Chłopak chyba zrozumiał moją prośbę, bo od razu stanął między mną a tym Frankiem, ale jemu to się chyba nie spodobało.
-Odsuń się Jack-prawie krzyknął.
-Nie masz prawa jej tknąć rozumiesz?- spytał Jack.
-Bo co?-teraz to Frank zapytał.
-Bo będziesz miał do czynienia ze mną-powiedział już zły Jack.
-Haha zabawny jesteś- zaśmiał się z ironią.
I nagle Frank spróbował uderzyć Jack'a w twarz, a ten odparł jego atak bez problemu.Potem padały następne i następne to w stronę Jack'a to w stronę Franka. Ostatnim ciosem Jack powalił Franka na ziemię, a ten jak się podniósł uciekł.
-Znasz karate?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Tak trochę- odpowiedział i uśmiechnął się.
-Jaki masz pas ?-spytałam.
-Czarny III stopnia, a ty się chyba trochę znasz skoro tak wypytujesz- znowu się uśmiechną-Ćwiczysz karate?- zapytał
-Ćwiczyłam, w tamtym mieście-odparłam trochę smutno.
-A ty jaki masz pas- znów zapytał.
-Czarny II stopnia-powiedziałam z dumą.
-Wow-zdziwił się.
-Coś nie tak?-zapytałam.
-Nie, nic nie spotkałem jeszcze żadnej dziewczyny, która ćwiczy karate- powiedział.
-No to jestem pierwsza- uśmiechnęłam się.
-Jak chcesz do przyjdź jutro na trening o 16:30 dojo jest na przeciwko tej knajpki, w której się poznaliśmy-zaproponował mi Jack.
-Na pewno przyjdę- odparłam.
Na takiej rozmowie minęła nam cała droga do domu. Pożegnaliśmy się i każdy odszedł w swoją stronę.
No więc, zaczynam przygodę z blogowaniem, mam nadzieję, że wam się spodoba miłego czytania ;))
Cześć nazywam się Kim Crawford (Kim to zdrobnienie od imienia Kimberly,
ale nie lubię jak ktoś zwraca się do mnie pełnym imieniem). Mam 16 lat.
Mieszkam w Seaford od niedawna, przeprowadziłam się tu wraz z rodzicami i
młodszym o 5 lat bratem Max'em. Był już koniec wakacji, a nikogo
jeszcze tu nikogo nie poznałam. Mamy tu piękny dom, a okno mojego pokoju
ukazuje mi widok ulicy i domów po drugiej strony drogi.Wieczorami gdy
siadam przy oknie widzę jak z domu naprzeciw mojego wchodzi tam chłopak,
wysoki brunet.Z moich obserwacji wynikało że ma młodszą siostrę i
matkę, zdziwiło mnie że nie widziałam nigdy jego ojca. Ale dobra
mniejsza z nim. Dziś jest dokładnie 31 sierpień więc został jeden dzień
do szkoły. Jutro rozpoczęcie roku, zaczyna się o 12. Strasznie nudziło
mi się w domu więc postanowiłam pierwszy raz wyjść z domu i zwiedzić
okolicę, miałam nadzieję że spotkam mojego sąsiada. Dotarłam do galerii a
w niej ujrzałam knajpkę Phila Falafela. Postanowiłam wejść i zamówić
kawę. Jak już wcześniej wspomniałam miałam nadzieję że spotkam po drodze
pięknego nieznajomego, i udało się. Siedział dwa stoliki przede mną z
trzema kolegami.Tak jak już mówiłam, a może jeszcze nie siedziałam tam i
czekałam na moje zamówienie, chciałam bardzo zapoznać się z tymi
chłopakami ale nie byłam na tyle odważna żeby podejść do nich i zagadać.
Nie musiałam długo czekać a jeden z chłopaków (oczywiście nieznajomy
wysoki brunet) podszedł do mnie.
-Hej jestem Jack-powiedział nieznajomy przysiadając się do mnie
-Cześć- wybełkotałam-jestem Kim-dodałam
-Nie widziałem cię tu wcześniej-powiedział chłopak
-To może dlatego że jestem tu dopiero od tygodnia, a dopiero dziś odważyłam się wyjść z domu.
Jack nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się uroczo, a ja odwzajemniłam jego gest.
-Chodź przedstawię cię reszcie-zaproponował
Ja wstałam i poszłam za nowo poznanym kolegą do chłopaków.
-To
jest Kim-powiedział Jack gdy doszliśmy do ich stolika-Kim-teraz zwrócił
się do mnie-To jest Milton,Jerry i Eddie-przedstawiając kolegów
pokazywał ręką który to który żebym wiedziała na przyszłość.
-Hej Kim-krzyknęli chórem
-Cześć-Tylko tyle powiedziałam.
Posiedziałam jeszcze chwilę z chłopakami i postanowiłam wrócić do domu...