Z PUNKTU WIDZENIA JACK'A:
Kim uciekła do domu, a z nią pobiegł ten nowy jak on.... a tak Brody. Kocham Kim i nie pozwolę by ten pajac był dla niej kimś więcej niż kolegą. Postanowiłem pójść zobaczyć co się dzieje u niej w domu. Całą drogę rozmyślałem co jej powiem, przecież ona nie chce mnie znać, ale ja ją kocham. Ona o tym wie, ale... no właśnie ale...., zawsze jest jakieś ale. Byłem już pod domem mojej Kimi. Przestraszyłem się bo zobaczyłem otwarte drzwi. Wpadłem do domu jak oparzony. Pierwsze co zobaczyłem to zakrwawiony Brody. Znowu się przestraszyłem.
-Gdzie jest Kim?!?!- krzyczałem na cały dom.
Nikt mi nie odpowiedział, bo niby kto miał to zrobić, Brody leży cały we krwi, a nikogo innego tu nie ma. Postanowiłem się ogarnąć i zobaczyć co z Brody'm. Leżał na podłodze, ale oddychał. Zadzwoniłem na pogotowie, przyjechali dosyć szybko. Sprawdziłem resztę domu, nikogo nie było. A gdzie Max ? -pomyślałem. Zadzwoniłem do niego i w ten sposób dowiedziałem się, że nocuje u kolegi. Jeden problem mniej. No tak ale co z Kim ? Gdzie ona jest ? Co się z nią dzieje ? Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć na te pytania. Nie wiedziałem co robić, w końcu postanowiłem pójść na policję, ale sam nie byłem w stanie tego zrobić. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Jerry'ego.
-Yo stary co jest ? -zapytał przyjaciel.
-Jerry przyjdź szybko do mnie- mówiłem pospiesznie.
-Ej ale co jest? -spytał.
-Przyjdź to ci wyjaśnię -krzyknąłem.
W tej też chwili rozłączyłem się. Nie miałem ochoty z nikim gadać, ale sam sobie nie poradzę, potrzebuje wsparcia.
wtorek, 30 kwietnia 2013
niedziela, 28 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 21
A należał do Brody'iego. Wołał mnie, ale ja nie chciałam schodzić, nie chciałam się z nikim spotkać, z nikim rozmawiać. Jednym słowem nie miałam na nic siły. Dalej słyszałam wołanie Brody'iego, nie dawał za wygraną, ale ja też nie, nie schodziłam na dół, siedziałam bez ruchu. Nagle krzyk ucichł. Usłyszałam coś, typu uderzenie i upadek. Przeraziłam się, nie wiedziałam co się stało na dole, ale dalej nie ruszałam się z miejsca. Przez głuchą ciszę przedzierał się tylko skrzyp schodów-ktoś szedł na górę. Przestraszyłam się, wiedziałam, że mój brat jest u kolegi przynajmniej jemu nic nie grozi. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle do mojego pokoju wparował Frank. Tak Frank, ten debil, który ostatnio o mało co nie zrobił mi krzywdy na całe życie. Strasznie się przestraszyłam, serce waliło mi jak szalone.
-No Kimiś znowu się spotykamy-powiedział z głupim uśmieszkiem.
-Nie mów tak do mnie-krzyknęłam-Co ty chcesz zrobić-spytałam.
-Nie bój się to nie będzie boleć-powiedział dalej się uśmiechając.
-Nie masz prawa mnie tknąć- krzyczałam.
-Bo kto mi zabroni- spytał z ironią- twój chłopak, widziałem go po drodze z jakimś plastikiem, twój nowy kolega-leży zakrwawiony na dole-kontynuował- nie ma kto ci pomóc Kimiś-śmiał mi się prosto w twarz.
Nie chciałam płakać, okazać słabości. Muszę być silna, przynajmniej chciałam, bo po chwili poczułam tylko mocny ból głowy i odleciałam, zapadłam w sen.
Nie wiem ile czasu byłam nie przytomna, ale jak się obudziłam to chyba wolałam być nie przytomna, niż siedzieć sama w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Byłam przywiązana do jakiegoś słupa. Nie mogłam się ruszyć, próbowałam wstać, ale po chwili opadłam bez sił na podłogę. Przez głowę przechodziło mi tysiące myśli. Najważniejsze z nich to te gdzie jestem, i czy kiedykolwiek stąd wyjdę.
Wiem kolejny krótki rozdział i oczywiście pewnie bez sensu. Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale nie mam czasu jakoś ostatnio i pomysłów mało. Dziękuję tym osobom, które czytają i KOCHAM was za to. Pozdrawiam wasza ZUZAA. :D
-No Kimiś znowu się spotykamy-powiedział z głupim uśmieszkiem.
-Nie mów tak do mnie-krzyknęłam-Co ty chcesz zrobić-spytałam.
-Nie bój się to nie będzie boleć-powiedział dalej się uśmiechając.
-Nie masz prawa mnie tknąć- krzyczałam.
-Bo kto mi zabroni- spytał z ironią- twój chłopak, widziałem go po drodze z jakimś plastikiem, twój nowy kolega-leży zakrwawiony na dole-kontynuował- nie ma kto ci pomóc Kimiś-śmiał mi się prosto w twarz.
Nie chciałam płakać, okazać słabości. Muszę być silna, przynajmniej chciałam, bo po chwili poczułam tylko mocny ból głowy i odleciałam, zapadłam w sen.
Nie wiem ile czasu byłam nie przytomna, ale jak się obudziłam to chyba wolałam być nie przytomna, niż siedzieć sama w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Byłam przywiązana do jakiegoś słupa. Nie mogłam się ruszyć, próbowałam wstać, ale po chwili opadłam bez sił na podłogę. Przez głowę przechodziło mi tysiące myśli. Najważniejsze z nich to te gdzie jestem, i czy kiedykolwiek stąd wyjdę.
Wiem kolejny krótki rozdział i oczywiście pewnie bez sensu. Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale nie mam czasu jakoś ostatnio i pomysłów mało. Dziękuję tym osobom, które czytają i KOCHAM was za to. Pozdrawiam wasza ZUZAA. :D
wtorek, 16 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 20
Miałam super pomysł, trochę chamski ale to nic. Przytoczę jeszcze raz całą sytuację stoję sobie i gadam z Brody'im i nagla usłyszałam głos Jack'a.
-Kim, porozmawiajmy-krzyczał błagalnie.
-Brody możesz coś dla mnie zrobić-spytałam pośpiesznie bo Jack już był prawie przy nas.
-Pewnie Kimi-no nie nazwał mnie Kimi dobra potem coś z tym zrobię.
-Pocałuj mnie-powiedziałam szeptem.
-Ale, że tu, teraz- pytał rozkojarzony.
-Tak proszę cię,szybko-prosiłam nadal szeptem.
I stało się, Jack właśnie do nas dobiegł, gdy Brody pocałował mnie. Oczywiście nie oddałam żadnego jego pocałunku, ale chyba nie zauważył.
-Kim co ty robisz- krzyknął Jack.
-Coś ci nie pasuję- spytałam zła, ale zadowolona z siebie.
-Tak jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę, żeby jakiś obcy typ całował cię-krzykną Jack.
-Nie jesteśmy już razem, mnie całował, a może to ja go pocałowałam nie pomyślałeś o tym?-spytałam zła.
-Co to ma znaczyć-krzyknął Brody.
-Zaraz ci wytłumaczę- i w tym momencie opowiedziałam mu całą historię która miała miejsce w tym tygodniu, po czym rozpłakałam się i uciekłam do domu.
Nie chciało mi się już żyć, kochałam Jack'a, a on mnie zdradzał z plastikowymi dziuniami. Nie wiem czy on coś do mnie czuje. Muszę się tego dowiedzieć. Już wybierałam numer do niego gdy nagle usłyszałam znajomy głos na dole. Był bardzo znajomy, a należał do...
-Kim, porozmawiajmy-krzyczał błagalnie.
-Brody możesz coś dla mnie zrobić-spytałam pośpiesznie bo Jack już był prawie przy nas.
-Pewnie Kimi-no nie nazwał mnie Kimi dobra potem coś z tym zrobię.
-Pocałuj mnie-powiedziałam szeptem.
-Ale, że tu, teraz- pytał rozkojarzony.
-Tak proszę cię,szybko-prosiłam nadal szeptem.
I stało się, Jack właśnie do nas dobiegł, gdy Brody pocałował mnie. Oczywiście nie oddałam żadnego jego pocałunku, ale chyba nie zauważył.
-Kim co ty robisz- krzyknął Jack.
-Coś ci nie pasuję- spytałam zła, ale zadowolona z siebie.
-Tak jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę, żeby jakiś obcy typ całował cię-krzykną Jack.
-Nie jesteśmy już razem, mnie całował, a może to ja go pocałowałam nie pomyślałeś o tym?-spytałam zła.
-Co to ma znaczyć-krzyknął Brody.
-Zaraz ci wytłumaczę- i w tym momencie opowiedziałam mu całą historię która miała miejsce w tym tygodniu, po czym rozpłakałam się i uciekłam do domu.
Nie chciało mi się już żyć, kochałam Jack'a, a on mnie zdradzał z plastikowymi dziuniami. Nie wiem czy on coś do mnie czuje. Muszę się tego dowiedzieć. Już wybierałam numer do niego gdy nagle usłyszałam znajomy głos na dole. Był bardzo znajomy, a należał do...
Wiem, krótki rozdział i pewnie nudny jak każdy inny. Mamy do was pytanie jak myślicie kto przyszedł do KIM odpowiedzi w komentarzach ;p. KOCHAM WAS ZUZAA. <33333
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 19
Gdy doszłam do dojo czekakała na mnie nie miła niespodzianka. Przez szybkę zobaczyłam Jack'a obściskującego się z kolejnym plastikiem. Postanowiłam zachowywać się normalnie. Weszłam do środka i skierowałam się ku przebieralni ( oni nawet nie zauważyli, że weszłam). Postanowiłam zerwać z Jack'iem, to chyba oczywiste. Nie mieści mi się to w głowie jak mogłam być taka naiwna, jak mogłam mu drugi raz zaufać. Kocham go, ale mój honor nie pozwoli się więcej skrzywdzić. Nie chciałam wychodzić z przebieralni. Po chwili usłyszałam jakieś krzyki dobiegające z głównej sali. Dobiegały z niej dwa męskie głosy. Jeden należał do Jack'a a drugi do Jerry'ego.
-Wooo! Jack jak mogłeś zrobić to Kim- krzyczał Jerry.
-Ej to nie tak jak myślisz, kocham Kim, ona sama się na mnie rzuciła-mówił spokojnie Jack.
Już nie wytrzymałam. Czułam, że jak teraz tam nie wejdę to chyba krew mnie zaleje. No i poszłam.
-Tak sama się rzuciła ? -krzyknęłam- przypadkowo drugi raz w tym tygodniu, całujesz się z inną laską- dalej krzyczałam.
-Kim to nie tak uwierz mi- mówił lekko poruszony Jack.
-Tak już, oczywiście- powiedziałam z sarkazmem, tak że aż Jerry się zaśmiał.
-Serio? wybaczysz mi?- spytał z nadzieją w głosie.
-No chyba cię piorun strzelił jak w to uwierzyłeś, Jack mogłam ci raz uwierzyć, a nawet wybaczyć, ale drugi raz nie popełnię tego samego błędu-krzyknęłam.
-Czyli co?-spytał zażenowany Jack.
-Jak to co ? KONIEC Z NAMI! -krzyknęłam na całe dojo i wybiegłam z niego.
Łzy mi ciekły po policzkach. Nie chciałam tego, nie chciałam płakać przez takiego debila jak Jack. Biegłam przed siebie, ale prawie nic nie widziałam bo łzy zalewały mi oczy. Po chwili poczułam, że na coś wpadłam i leżałam na ziemi. Gdy przetarłam oczy ujrzałam... Brody'iego. Że kogo ? Sama nie dowierzałam. Bordy'iego. Tego którego poznałam z 1h temu.
-Hej Kim-zaczął-pamiętasz mnie/? -spytał z uśmiechem.
Chyba jeszcze nie zauważył, że płacze, to dobrze.
-Hej, pewnie, że pamiętam-powiedziałam i próbowałam wymusić uśmiech na mojej twarzy, ale mi się nie udawało.
-Ej co jest?-zapytał
Nie odpowiadałam, tylko stałam wryta, jak słup.
-Co się sytało?-ponowił pytani Brody.
-Nie nic-rzuciłam.
-Tak, tak to możesz sobie oszukać nie wiem kogo-powiedział z uśmiechem.
-Oj tam nie ważne-powiedziałam i w tej chwili udało mi się uśmiechnąć.
Stałam tam chwilę i gadałam z Brody'im. Po chwili usłyszałam znajomy głosy za plecami. Był to Jack, wołał mnie. O nie nie będę z nim gadała. Mam pomysł....
-Wooo! Jack jak mogłeś zrobić to Kim- krzyczał Jerry.
-Ej to nie tak jak myślisz, kocham Kim, ona sama się na mnie rzuciła-mówił spokojnie Jack.
Już nie wytrzymałam. Czułam, że jak teraz tam nie wejdę to chyba krew mnie zaleje. No i poszłam.
-Tak sama się rzuciła ? -krzyknęłam- przypadkowo drugi raz w tym tygodniu, całujesz się z inną laską- dalej krzyczałam.
-Kim to nie tak uwierz mi- mówił lekko poruszony Jack.
-Tak już, oczywiście- powiedziałam z sarkazmem, tak że aż Jerry się zaśmiał.
-Serio? wybaczysz mi?- spytał z nadzieją w głosie.
-No chyba cię piorun strzelił jak w to uwierzyłeś, Jack mogłam ci raz uwierzyć, a nawet wybaczyć, ale drugi raz nie popełnię tego samego błędu-krzyknęłam.
-Czyli co?-spytał zażenowany Jack.
-Jak to co ? KONIEC Z NAMI! -krzyknęłam na całe dojo i wybiegłam z niego.
Łzy mi ciekły po policzkach. Nie chciałam tego, nie chciałam płakać przez takiego debila jak Jack. Biegłam przed siebie, ale prawie nic nie widziałam bo łzy zalewały mi oczy. Po chwili poczułam, że na coś wpadłam i leżałam na ziemi. Gdy przetarłam oczy ujrzałam... Brody'iego. Że kogo ? Sama nie dowierzałam. Bordy'iego. Tego którego poznałam z 1h temu.
-Hej Kim-zaczął-pamiętasz mnie/? -spytał z uśmiechem.
Chyba jeszcze nie zauważył, że płacze, to dobrze.
-Hej, pewnie, że pamiętam-powiedziałam i próbowałam wymusić uśmiech na mojej twarzy, ale mi się nie udawało.
-Ej co jest?-zapytał
Nie odpowiadałam, tylko stałam wryta, jak słup.
-Co się sytało?-ponowił pytani Brody.
-Nie nic-rzuciłam.
-Tak, tak to możesz sobie oszukać nie wiem kogo-powiedział z uśmiechem.
-Oj tam nie ważne-powiedziałam i w tej chwili udało mi się uśmiechnąć.
Stałam tam chwilę i gadałam z Brody'im. Po chwili usłyszałam znajomy głosy za plecami. Był to Jack, wołał mnie. O nie nie będę z nim gadała. Mam pomysł....
HEJ CHCIAŁAM WAS PRZEPROSIĆ BO DŁUGO MNIE NIE BYŁO I DO TEGO ROZDZIAŁ TAKI KRÓTKI, ALE JESTEM CAŁA ZAWALONA NAUKĄ MAM NADZIEJE, ŻE TO NADROBIĘ POZDRWIAM ZUZAA. ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)